logo
Wyprawy na skuterach

Wyprawy na skuterach śnieżnych dla osób indywidualnych, rodzin oraz organizacja imprez firmowych

Wypożyczalnia skuterów i...

Wypożyczalnia skuterów śnieżnych, wynajem ratraków, wypożyczalnia zimowych pojazdów gąsiennicowych

Ski Touring

Ski tour - wypozyczalnia nart skitourowych, szkolenia i wyprawy zimowe z przewodnikiem po górach.

Wyprawy zagraniczne

Skutery śnieżne - wyjazdy zimowe Szwecja, Finlandia, Norwegia, Ukraina, Rumunia, Syberia

Zimowe imprezy

Zimowe propozycje na imprezy firmowe, team building i zimowy incentive dla Twoich klientów.

Samochody na lodzie

Adrenalina, prędkość, niesamowita zabawa i 100% bezpieczństwa już w Polsce... jazda na kolcach po lodzie...Specjalnie przystosowane karty lodowe !

Pojazdy gąsiennicowe !

Ratraki i zimowe pojazdy gąsiennicowe ! Nowość w Polsce !!

Polecane wyprawy

Snow Extra to 6 godzinna wyprawa na skuterach śnieżnych po malowniczych trasach, z instruktorami.

Zobacz nasze referencje. Zmotywujemy Twój zespół. Przeżyjecie z nami przygodę, która na długo zostanie zapamietana. W ...

Wyprawa skuterami snieżnymi. Podczas wyprawy 2-dniowej pokonamy trasę ok 80-130 km. Teren bardzo urozmaicony - od pię ...

Wypożyczalnia skuterów śnieżnych dla dzieci, dorosłych. W ofercie wypożyczalnia wynajem skuterów turystycznych, sport ...

Jazda w dziewiczym śniegu, zero cywilizacji, piekne widoki i niezapomniana przygoda.Wyprawy skuterami śnieżnymi w Rum ...

Sezon od: 01.11 do 31.03
Lokalizacja:

Imprezy dla firm. Organizacja imprez na skuterach śnieżnych dla grup zorganizowanych na terenie całego kraju. Nasza w ...

Wyprawa na skuterach śnieżnych po najpiękniejszych trasach Polskich gór. Wycieczki na skuterach rozpoczyna się krótki ...

Sezon od: 01.11 do 31.03

Skutery sportowe i górskie. Nowe modele 2013! Arctic Cat HCR M8, Firecat, Crossfire i wiele innych.

Referencja

  • obr

    Firma wywiązała się ze swoich zobowiązań bez zastrzeżeń, a poszczególne punkty programu zostały wykonane z najwyższą ... więcej »

    Marek Chrobak - Prezes Oddziału Rzeszów

  • obr

    Wysoki poziom usług, atrakcyjność cenowa oraz profesjonalna obsługa to czynniki, które pozwalają nam polecić FunSail ... więcej »

    Tomasz Borowski - Prezes Zarządu

  • obr

    Ze względu na konkurencyjność cenową, indywidualne podejście do klienta, bezpieczeństwo, jakość sprzętu jakim dysponu ... więcej »

    Agnieszka Dróżdż - Dyrektor Zarządzający

  • obr

    Impreza była bardzo udana i dostarczyła niezapomnianych wrażeń, emocji wszystkim uczestnikom. Firma FunSail jest godn ... więcej »

    Grzegorz Okińczyc - Dyrektor Oddziału w Jeleniej Górze i Legnicy

  • obr

    Polecamy usługi FunSail wszystkim firmom, które potrzebują rzetelnego i pofesjonalnego partnera do organizacji imprez ... więcej »

    Katarzyna Borkowska-Wiśniewska - Dyrektor Działu ds. Korporacyjnych

  • obr

    Kreatywność, terminowość i rzetelność to dla firmy priorytety. Polecamy FunSail jako wiarygodnego partnera. więcej »

    Rafał Musiał - Dyrektor Regionu NW

Skitouring Gruzja - zorganizowane wyprawy ski tour dla grup

Wycieczki ski-tourowe po Kaukazie w Gruzji


Kaukaz to rejon, gdzie mieszają się języki wielu narodów, takie jak: gruziński, ormiański, rosyjski, a także częściowo azerski. Z pewnością na turystów czeka tu inny klimat i swego rodzaju zaskoczenie w porównaniu do tego co można spotkać podczas wypraw w Austrii, Włoszech, Norwegii. To dziki zakątek, ale niewyobrażalnie piękny. Wyprawy w góry Kaukazu, tak jak podczas innych wysokogórskich wspinaczek wymagają doświadczenia skitourowego i nieco alpinistycznego. Nocujemy głównie na samodzielnie przygotowanych biwakach zatem nie należy oczekiwać tu wygód, a raczej solidnego survivalu. 

Didi Abuli to najwyższy wierzchołek Małego Kaukazu i chyba jedyny na Ziemi skąd wiadać takie szczyty jak: Elbrus (5642 m), Ararat (5137 m), Kazbek (5047 m) i Aragac (4090 m). 

Atrakcje zimowe na imprezy firmowe w górach
 

GRUZIŃSKA SWANETIA

Pośród najwyższych szczytów Kaukazu leży Swanetia - region znany z fantastycznych krajobrazów, nieskażonej przyrody, unikalnego folkloru, skarbów kultury i walecznych górali żyjących w kamiennych basztach. W Swanetii odradza się turystyka. Swanetia jest głównym ośrodkiem gruzińskiego alpinizmu. To właśnie tutaj znajdują się najwyższe i najpiękniejsze szczyty o dużym stopniu trudności, m.in. Uszba, Dżangitau, Szchelda.

 

Stolicą tego Gruzińskiego regionu jest Mestia, a Uszguli, reklamowana jako najwyżej położona wioska w Europie (2200 m.n.p.m.) – u stóp najwyższego szczytu Gruzji – Szchary (5068 m.n.p.m.). Przez wysokie śniegi  wioska jest odcięta od świata przez około pół roku. 

 

TREKKING LATEM / SKITOURING ZIMĄ GRUZJA KAUKAZ

Większość tras w Swanetii to wędrówka powyżej górnej granicy lasu (ok. 1800 m.n.p.m.), po alpejskich łąkach - co oznacza także rozległe widoki. Granica wiecznego śniegu to ok. 3000 m.n.p.m. Szlaki teoretycznie są oznakowane – ale znaki zdarzają się dość rzadko i raczej należy polegać na własnej orientacji w terenie i umiejętności posługiwania się mapą.

 

Najpopularniejsze trasy w Swanetii - Gruzja zimą :

 - z Mestii do Uszguli – 3-4 dniowe przejście, mijamy wioski Khaldi (1890 m.n.p.m.), Adishi (2040 m.n.p.m.), Iprali. Przejście przez przełęcz Chhunteri, 2740 m.n.p.m., trawers szczytu o podobnej wysokości, kilka stromawych podejść. Piękne widoki na główne pasmo Kaukazu, lodowce Adishi, Khaldi - i wyrzeźbione przez wypływające z  nich potoki doliny. 

 - z wioski Zhabeshi wzdłuż rzeki Tviberi do czoła lodowca. Długość trasy to 5,5 km, różnica wzniesień 730 metrów, czas przejścia ok. 6 godzin - docieramy do wysokości ok. 2000 m.n.p.m.

- do lodowca pod Uszbą - na wysokość 2700 m.n.p.m., długość trasy to ok. 8- 9 godzin

- z Uszguli do lodowca pod Szcharą - długość 9 kilometrów, czas przejścia ok. 6 godzin

- z Mestii do lodowca Chalaadi - długość trasy 6 km, czas przejścia 5-6 godzin. Większość trasy wzdłuż rzeki wypływającej z lodowca, widoki na masyw Chatini.

- z Mestii do Tsvirimi - 16 kilometrowa trasa, z najwyższym puntem na wysokości 2010 m.n.p.m.

- z Mestii do polodowcowych jezior Koruldi. Spora różnica wysokości (ok. 1400 metrów) i męczące podejście rekompensują niesamowite, rozległe widoki na główny grzbiet Kaukazu. Po drodze (na wysokości ok. 2200 m.) punkt widokowy na Mestię i okolice - dwa warianty dojścia do samego miasta. Długość ok 8 godzin, dystans 16 km.

- z Mestii do Mazeri - końcowy punkt to wioska położona na wys. 1600 m.n.p.m., 20 km od Mesti, będąca często bazą wypraw na Uszbę.

- z Mazeri do Etseri trasa o długości 15 km, na 6- 8 godzin marszu. Najwyższy punkt to przełęcz Baki (2460 m.n.p.m.). Widoki na górę Mazeri i Uszbę – końcowy punkt to wioska Etseri, leżąca na wysokości 1400 m.n.p.m.

- z Uszguli do Mami - trasa o długości 23 km, na 8 godzin marszu. Znaczna część poprowadzona jest ścieżką na wysokości ok. 2750-2900 m.n.p.m. - z pięknymi widokami na główny grzbiet Kaukazu. Po przekroczeniu przełęczy Latpari ścieżka obniża się w kierunku wioski Mami, leżącej już w Dolnej Swaneti.


 

SKITOURAMI NA KAZBEK

Kazbek to góra, do której wg legendy był przykuty Prometeusz. Jest to trzeci co do wysokości (5047 m n.p.m.) szczyt Gruzji, piękną i kusząca góra. Na jej zdobywców czeka niezwykły widok i ogromna satysfakcja. Najbardziej ekscytującym elementem całej wyprawy jest długi, niepowtarzalny zjazd z samego wierzchołka góry. Korzystając z okazji można odwiedzić najlepszy kurort narciarski w Gruzji - Gudauri.


Na wyprawę łącznie z przelotami do Gruzji należy przyjąć około 9 dni. Część czasu spędzamy w ośrodku narciarskim, 4-5 dni natomiast aklimatyzując się na wysokościach i zdobywając szczyty. 

 

Podczas wypraw zapewniamy:

- przeloty z Warszawy + transfery w Gruzji

- polskojęzycznego pilota

- zakwaterowanie + wyżywienie

- dobór sprzętu

- ubezpieczenie NNW + KL + sportów ekstremałnych

- materiały informacyjne i mapy

Nowość 2015 / 2016 otwieramy naszą zimową baze Gudauri snowmobile ! 

Zapraszamy na skutery śnieżne Gruzja Kaukaz. Najlepsze trasy, wysokość ponad 2000 m npm ! Śnieg leży do końca maja. Skutery śnieżne touringowe dla początkujących i skutery górskie Arctic Cat m6, m7, m8 i hcr

 

Lądując w Tbilisi dysponowaliśmy ww. pozycją, przewodnikiem Lonely Planet po rejonie, skanami map Gruzji 1:100 000 w telefonie komórkowym (każda opisana: Gruz. CCP), a także nazwą szczytu: Didi Abuli (który jest najwyższym wierzchołkiem Małego Kaukazu). Lista spraw do załatwienia w stolicy obejmowała: zdobycie sensownej mapy, paliwa do gotowania, pożywienia i znalezienie dworca autobusowego Didube, z którego miał odjeżdżać busik w interesujący nas rejon. Generalnie, udało sie tylko to ostatnie. Po wyjściu z metra na stacji Didube oczom naszym ukazał się... chaos. Dworzec autobusowy w tych stronach to nie kasy i stanowiska. To po prostu plac z ktorego odjeżdżają busiki. Masa busikow. A dokąd? I o której? ... Rozkład jazdy? Nie ma czegoś takiego! W zasadzie proces odnalezienia odpowiedniego autobusu trwał 15 minut, ale był tak emocjonujący, że pozostałe sprawy zeszły na dalszy plan i ruszyliśmy w rejon Javakheti dosyć... nieprzygotowani.

 

 

Dworzec Didube

 

Dworzec Didube

Chaos, ktory obserwowaliśmy z okien marszrutki był logiczną konsekwencją tego, co zobaczyliśmy na Didube. Gruzja odbudowuje się z biedy i najwyraźniej pierwszą potrzebą w trakcie tego procesu jest porządny Mercedes, a nie porządny płot (czy czyste obejscie). Pod koniec pobytu już trochę przywykliśmy, ale z początku kontrast z naszymi poprzednimi skiturowymi wycieczkami (południowy Tyrol... Austria... Norwegia...) był bardzo odczuwalny.

 

W Akhalkalaki, celu naszej podróży położonym w Małym Kaukazie, niedaleko granicy Tureckiej i Armeńskiej, z pozoru nie było nic. Ot placyk dla busików, dwie stacje benzynowe i masa znudzonych taksówkarzy. Przez moment przeżyliśmy chwile grozy (co my bedziemy jeść??), ale ostatecznie za wskazówkami taksówkarzy trafiliśmy na główną aleję handlową w mieście, słowem, wielki targ. Chodzenie po targu z nartami okazało się niepraktyczne, więc ustanowiliśmy bazę - jeden czuwał przy sprzęcie, drugi odhaczał kolejne pozycje z listy, a potem zmiana. Zakupy trwały ze dwie godziny. Nawet bez nart wzbudzaliśmy sensację (ubrania, długie włosy) - wszędzie pytano nas skąd jesteśmy i tak w sumie to co zamierzamy.

 

W mieście śniegu było dokładnie zero - wynajęliśmy więc taksówkę (38 PLN) do wioski Abuli położonej na ok. 2000 m n.p.m. Tam, po przemaszerowaniu przez splywajaca krowimi plackami glowna ulice i przedyskutowaniu zamiarow z miejscowymi (Sami? A nie boicie sie? - zapomnialem spytac czego...), ubralismy w koncu buty narciarskie i ruszylismy po sniegu.

 

Trasa wycieczki na Didi Abuli

 

Trasa wycieczki na Didi Abuli

Bylo juz dosyc pozno, wiec kiedy tylko stracilismy z oczu wioske, rozlozylismy biwaczek. Zauwazylismy, ze w tutejszych gorach cos jest na rzeczy z ukladem wiatrow - pokrywa sniezna miejscami siegala ponad 2 m, a miejscami nie bylo jej prawie wcale i wystawaly ostre kamienie. Potwierdzil sie za to nasz wniosek z ogladania zdjec z letnich trekkingow - Gory Samsarskie, choc wysokie, sa dosyc lagodne i przyjazne - bez urwisk i niespodziewanych progow.

 

Po ciężkiej nocy

 

Po ciężkiej nocy

Pierwszy ranek w gorach przywital nas chmurnie. Na podstawie sowieckiej mapy w telefonie zaczelismy sie piac w strone Didi Abuli (3 300 m n.p.m.) najlagodniejszymi stokami. Okolo poludnia weszlismy w gesta mgle i o pieknych widokach wokol moglismy gdybac tylko w oparciu o pozycje z GPS. Przebilismy sie na cos, co zgodnie z mapa mialo byc w miare plaska przelaczka na wysokosci ok. 2 900 m. Tam wykopalismy spory dol (na zboczu bylo ok. 2.5m sniegu), w ktorym rozbilismy namiot. Noc byla ciezka - spadlo ok. 30 cm sniegu, a drugie tyle do naszej jamy nawialo. Byly regularne pobudki na odkopywanie i spory stres.

 

Na szczescie do rana wypadalo sie. Obudzilismy sie w innym swiecie, slonecznym, pelnym osniezonych szczytow i z doskonalym puchem na zjazd. Dosyc szybko pozbieralismy biwaczek - tak dokladniej to Ola pozbierala, bo ja, podobnie jak wczesniej i potem, caly ranek walczylem o ogien, ktory dieslem jakos slabo sie rozpalal. Ach, gdybysmy lepiej znali ruski, z pewnoscia latwo zdobylibysmy lepsze paliwo... W kazdym razie, podeszlismy trawersem do rozleglego kotla, i dalej na gran i na znajdujacy sie w chmurach wierzcholek wielkiego Abula. Mapy Zdielano w CCCP okazaly sie byc wyjatkowo dobre - jak na swoja skale pozwalaly na bardzo precyzyjna nawigacje. Szybko przepielismy sie i dluugim i przyjemnym zjazdem w godzine znalezlismy sie z powrotem we wiosce.

 

Podejście na Didi Abuli

 

Podejście na Didi Abuli

Pietnascie kilometrow do Akhalkalaki udaje sie nam pokonac jakas leciwa Lada z miejscowymi (- A skad wy? - Z Polski. - Hmm. Polska? A sa tam Ormianie? - Raczej nie... - Uff!). Po uzupelnieniu plynow i kalorii na targu, ostatnim busikiem udalismy sie do Tbilisi, docelowo aby zmienic rejon naszego dzialania (specyfika wyjazdow w pigulce - trzy dni tu, trzy dni tam...).

 

W Tbilisi, dzieki pomocy Kuby z polsko-gruzinskiego Opera Hostel (aktualnie nieczynny, poza sezonem) trafiamy na kwatere do Cioci Nino. Nocleg osobliwy - w prywatnym mieszkaniu, na 12-tym pietrze wiezowca rodem z Gruzinskiej SSR. Co prawda, widoku z okien na miasto moglby pozazdroscic niejeden pieciogwiazdkowy hotel. Pewnym problemem byl brak biezacej wody, chwilowa awaria, coz, moze sie zdarzyc nawet w hotelu 5*.

 

U "Cioci Nino"

 

U "Cioci Nino"

Choc pierwotnie planowalismy odwiedzenie rejonu Racha, ze wzgledu na latwosc dojazdu (a dokladniej, powrotu), obralismy kurs na okolice Kazbegi (Stepantsminda) - bodaj najwiekszego "kurortu" gorskiego Gruzji, polozonego w Wielkim Kaukazie, tuz przy granicy z Rosja. Tu kilka uwag o miejscowej ludnosci. Ogolnie, do tego momentu wszyscy napotkani przez nas Gruzini byli ekstremalnie mili, wyrozumiali i pomocni. Pracownik lotniska, z ktorym zdarzylo sie nam jechac busikiem do centrum pierwszego dnia nie tylko wskazal nam droge, ale jeszcze podarowal nam karte do obslugi metra i pokazal jak jej uzywac. Na targu w Akhalkalaki myslelismy, ze robia nas za glupich turystow oferujac banany po 6 zl za kg, ale okazalo sie, ze wcale nie! - pewnie byla to lekko zawyzona cena, ale w sklepie byly jeszcze drozsze... Ostatecznie bananow nie kupilismy, co nie przeszkodzilo handlarzowi zaproponowac czekajacej na mnie Oli swojego stolka do siedzenia.

 

Ciekawa rzecz, niespotykana w Polsce: kiedy tylko spytalismy na Didube o marszrutke do Kazbegi, od razu pojawili sie nagabywacze: - Ja was zawioze do Kazbegi, macie tam nocleg? Mam kumpla ktory ma pensjonat... - Nie, dzieki, chcemy tam tylko dojechac... - Ale bedziemy sie zatrzymywac na fotki, no i moge wam zalatwic przewodnika na Wielkiego Kazbega... - Spasiba, niet. - No dobra. Pojdziecie prosto potem w lewo i tam stoja busiki. Gosc potrafil zrozumiec "nie" i zachowac sie - naprawde szacunek za taka postawe.

 

Potem bylo juz niestety gorzej. Kierowca naszego busika zadzwonil do kumpla w biznesie "hotelarskim" w Kazbegi i wysadzil nas w "centrum" wprost na niego. Ten facet mial spory problem ze slowem "nie", a centrum Kazbegi w rzeczywistosci znajdowalo sie 300 m dalej. W rzeczonym centrum kolejni nagabywacze, no coz, prawa kurortu, nalezalo sie tego spodziewac. Nie udalo sie nam wynegocjowac sensownej kwoty za taxi, takze ostatecznie kilka km do wybranej na mapie doliny robimy z buta (glownie narciarskiego).

 

Widok na Wielki Kazbek

 

Widok na Wielki Kazbek

W Wielkim Kaukazie ogolnie rzecz biorac, zastalismy wiosne. Z drogi na zachodnich stokach widac bylo olbrzymie lawiniska. Na poludniowych w zasadzie sniegu juz nie bylo. Wobec tego planowanie trasy musialo odbyc sie z najwyzszym skupieniem i chyba po prostu nie moglo dac idealnego rezultatu. Dolina, w ktora weszlismy srodowym popoludniem, choc zorientowana na polnoc, okazala sie byc wybitnie nieskiturowa. Waskie i zupelnie plaskie dno zmuszalo do trawersu letnia sciezka po stromych zboczach, w ktorych w ciezkim, popoludniowym sniegu (gorac nie do wytrzymania) zapadalismy sie po kolana. Na szczescie w wielu miejscach co juz mialo pojechac, pojechalo - choc faktem jest, ze bylo kilka stresujacych momentow i zgroza, co bedzie czekalo nas nastepnego dnia.

 

Trasa wycieczki w Wielkim Kaukazie

 

Trasa wycieczki w Wielkim Kaukazie

Po udanym biwaczku w ruinach domu na ok. 1 900, probowalismy za wszelka cene dzialac zgodnie z podrecznikami. Jak najszybciej zdobyc wysokosc stromymi, naslonecznionymi stokami, by potem, gdy te zaczna sie roztapiac, zjechac bezpiecznie lagodna polnoca. Tyle teoria. W praktyce musielismy zejsc do dna doliny i lawirowac miedzy lewym i prawym brzegiem rzeki, znajdujac przejscia, co zabieralo czas. O 14:00, w najwiekszym skwarze, bylismy juz na grani na 2 800. Mielismy jednak jeszcze do pokonania 100 m do gory po stromym i naslonecznionym zboczu. Tu przezylismy chwile grozy, kto wie co by sie dzialo gdyby nie sowiecka mapa i sprytnie znalezione wejscie na przelecz w grani Tsiteli. Stamtad, dosyc zestresowani, zjezdzamy na polnocna strone tej grani i na przyjemnej przeleczy na wys. 2 700 dosyc wczesnie zakladamy biwak. Tego dnia pochlonelismy razem ok. 5 l wody.

 

Świetne zjazdy!

 

Świetne zjazdy!

Ten ostatni biwak byl najbardziej udany - w nocy w ogole nie wialo, a rano obudzilismy sie choc wczesnie, to wprost na slonce. Gotowanie juz poddalismy - nasza kuchenka niby pali na wszystko, ale w praktyce po kilku dniach gotowania na niej na ropie, zapchala sie do niemozliwosci. Lagodnym grzbietem podeszlismy na ok. 2 950 i jeszcze przed 10:00 rozpoczelismy ponadkilometrowy zjazd do drogi. Choc troche brakowalo swiezosci w nogach, bylo znowu cudownie. Udaje sie nam zjechac prawie do asfaltu, do wioski Garbani.

 

Zwiedzanie Tbilisi

 

Zwiedzanie Tbilisi

Troche piechota, a troche busikiem wracamy do Kazbegi, skad po obfitym napojeniu sie lapiemy pospieszny (?) busik do Tbilisi. Zostaje jeszcze troche czasu na zwiedzanie, w czym bardzo pomaga przewodnik Lonely Planet i polecona przez niego przechowalnia bagazu (bez tej rekomendacji nie zostawilbysmy w niej nawet worka ze smieciami). Trasa "w pigulce" spacerujemy pod pomnikiem Matki Gruzinow, ruinami twierdz, fotografujemy kosciolki. Wycieczka konczy sie ze wzgledu na niepokojace objawy u Oli - chyba symptomy przegrzania, ktore trzymaly ja potem przez dobre 12 godzin przebijania sie na lotnisko, czekania na samolot, nocnego lotu, przesiadek na autobusy pociagi itd. Krotko mowiac, utrudnily i tak trudna podroz powrotna.

 

Wszystko wskazuje na to, ze znowu sie udalo. Spedzilismy bardzo milo tydzien, poznajac nowe gory w ciekawym kraju. Pogoda na ogol dopisywala, o czym swiadcza nasze spalone twarze. Podczas naszych gorskich wedrowek nie spotkalismy zadnych ludzi, nie widzielismy zadnych sladow. Z kolei Gruzini okazali sie byc na ogol przyjazni, a nasz slaby rosyjski nie przekreslal szans na kontakt. Ich kraj wydal nam sie niewiele mniej bezpieczny od Polski. Wiele wskazuje na to, ze w Kaukaz jeszcze wrocimy!

 

 

 

TREKKING. Namiot rozbity, ognisko rozpalone, liofilizat zjedzony w tempie ekspresowym. Odpowiednia liczba ciuchów i bliskość ogniska zapewniają jakiś komfort termiczny. Wreszcie można tak po prostu nacieszyć się otoczeniem. A jest czym. Wielkie, ośnieżone góry– wspaniale wygląda ogromna ściana Bezingi, którą tworzy kilka pięciotysięczników wraz z najwyższym szczytem Gruzji. Szum potoku, wypływającego z pobliskiego lodowca. Tysiące gwiazd, świetnie widoczna droga mleczna. Pośrodku tego nasze cztery namiociki. Jest pięknie, niewyobrażenie pięknie. W ten dziki zakątek Europy a może już i Azji cywilizacja i turystyczna infrastruktura docierają bardzo powoli...

 

 

Dzięki swojej izolacji od innych regionów Gruzji Swanetia (północno- zachodnia Gruzja) zachowała wiele odrębności kulturowych, centralna władza w Tibilisi miała też tutaj stosunkowo niewielki zasięg. Swanowie – mieszkańcy prowincji posiadają też odrębny język swański – który wykształcił się troszkę później niż obecny gruziński (około przełomu I i II tysiąclecia p.n.e.), nie posiada własnego alfabetu więc jako język literacki używany jest gruziński. W każdej z wiosek znajdują się dziesiątki wież mieszkalno-obronnych, budowanych od XII wieku. Co ciekawe, broniono się głównie nie przed atakami obcych najeźdźców (ci do Swanetii zapuszczali się raczej rzadko), co przed zemstą innego rodu. Działało to mniej więcej tak, że jeśli jeden z członków rodu A został zabity przez kogoś z rodu B, jego śmierć należało pomścić najeżdżając na siedzibę rodu B, niekoniecznie nawet na członków jego najbliższej rodziny. Następnie ród B musiał pomścić swoje ofiary na członkach rodu A… i tak dalej i tak dalej… W regionie znajduje się bardzo dużo zabytkowych cerkwi, niekiedy z X-XI wieku – niestety nie wszystkie są otwarte dla zwiedzających. W Swaneti powstaje obecnie infrastruktura turystyczna, także dla amatorów sportów zimowych – nowoczesne i eleganckie budynki oraz odremontowane drogi kontrastują z tymi, w stanie kompletnego rozpaduSmile

 

 

Cały region Górnej Swanetii wpisany jest na listę dziedzictwa światowego UNESCO.

 

 

ściana Bezingi

Zachód słońca nad ścianą Bezingi, dolina Adishi

fot.: Paulina Wojciechowska

 

Wielki Kaukaz został ostatecznie uformowany w trzeciorzędzie, podczas orogenezy alpejskiej – całe pasmo ma powierzchnię 145 tys km2. Swanetię,(część gruzińskiej prowincji Mergelia – Górna Swanetia), leżącą na południowych stokach zachodniej części Kaukazu, od kaukaskich republik rosyjskich rozdziela główny grzbiet Wielkiego Kaukazu. Swanetię Górną od Dolnej przedzielają Góry Swaneckie, z najwyższym szczytem Lailą, 4008 m.n.p.m. Stolicą regionu jest Mestia, położona na wysokości 1500 m.n.p.. Uszguli, reklamowana jako najwyżej położona wioska w Europie (2200 m.n.p.m.) – położona jest u stóp najwyższego szczytu Gruzji – Szchary (5068 m.n.p.m.). Przez wysokie śniegi  wioska jest odcięta od świata przez około pół roku…

 

 

Uszguli 

Uszguli, najwyżej położona wioska w Europie. Zachowane oryginale budowle z czasów średniowiecza.

fot.: Paulina Wojciechowska

 

Trekking w Swanetii to widoki na sławne góry Kaukazu - ze Szcharą na czele. Pierwszymi polskimi zdobywcami tego szczytu byli Jakub Bujak i Stefan Bernardkiewicz, późniejsi uczestniczy pierwszej polskiej wyprawy w Himalaje (Nanda Devi East, 1939). Słynna Uszba (4710 m.n.p.m.) nazywana jest ze względu na kształt (np. od strony drogi z Zugdidi do Mestii) „Matterhornem Kaukazu” lub „Wiedźmą” ze względu na szybko zmieniające się warunki pogodowe. Inne wysokie szczyty w okolicy to Tetnuldi (4860 m.n.p.m.), Shota Rustaveli (4960 m.n.p.m.), Ailma (4525 m.n.p.m.), Tsurungala (4220 m.n.p.m.), Janghba (5060 m.n.p.m.), Gestola (4860 m.n.p.m.), Tikhtigen (4620 m.n.p.m.), Mazeri (4010 m.n.p.m.), Chatini (4370 m.n.p.m. - jej północna ściana należy do jednych z najtrudniejszych przejść w Kaukazie).

 

 

Uszba

Uszba - wyzwanie dla ambitnych alpnistów

fot.: Paulina Wojciechowska

 

Większość tras trekkingowych w Swanetii to wędrówka powyżej górnej granicy lasu (ok. 1800 m.n.p.m.), po alpejskich łąkach - co oznacza także rozległe widoki. Granica wiecznego śniegu to ok. 3000 m.n.p.m. Szlaki teoretycznie są oznakowane – ale znaki zdarzają się dość rzadko i raczej należy polegać na własnej orientacji w terenie i umiejętności posługiwania się mapą. Poniżej zestawienie najpopularniejszych tras w Swanetii. Nie ma zakazu poruszania się poza szlakami, więc można wymyślać własne warianty.

 

 - z Mestii do Uszguli – 3-4 dniowe przejście, mijamy wioski Khaldi (1890 m.n.p.m.), Adishi (2040 m.n.p.m.), Iprali. Przejście przez przełęcz Chhunteri, 2740 m.n.p.m., trawers szczytu o podobnej wysokości, kilka stromawych podejść. Piękne widoki na główne pasmo Kaukazu, lodowce Adishi, Khaldi - i wyrzeźbione przez wypływające z  nich potoki doliny. Nieco wymagające przejście przez rzekę wypływający z lodowca Adishi - brak mostu ,a rzeka w tym miejscu już dość szeroka i dość prąd silny.

 - z wioski Zhabeshi wzdłuż rzeki Tviberi do czoła lodowca. Długość trasy to 5,5 km, różnica wzniesień 730 metrów, czas przejścia ok. 6 godzin - docieramy do wysokości ok. 2000 m.n.p.m.

- do lodowca pod Uszbą - na wysokość 2700 m.n.p.m., długość trasy to ok. 8-9 godzin.

- z Uszguli do lodowca pod Szcharą - około 6 godzin marszu, długość 9 kilometrów, czas przejścia ok. 6 godzin

- z Mestii do lodowca Chalaadi - długość trasy 6 km, czas przejścia 5-6 godzin. Większość trasy wzdłuż rzeki wypływającej z lodowca, widoki na masyw Chatini.

- z Mestii do Tsvirimi - 16 kilometrowa trasa, z najwyższym puntem na wysokości 2010 m.n.p.m.

- z Mestii do polodowcowych jezior Koruldi. Spora różnica wysokości (ok. 1400 metrów) i męcze podejście rekompensują niesamowite, rozległe widoki na główny grzbiet Kaukazu, masyw Uszby-Chatini i Góry Swaneckie. Same jeziorka, położone na wysokości 2740 m.n.p.m. dość małe, na początku listopada przykryte już śniegiem. Po drodze (na wysokości ok. 2200 m.) punkt widokowy na Mestię i okolice - dwa warianty dojścia do samego miasta. Długość ok 8 godzin, dystans 16 km.

- z Mestii do Mazeri -końcowy punkt to wioska położona na wys. 1600 m.n.p.m., 20 km od Mesti, będąca często bazą wypraw na Uszbę.

- z Mazeri do Etseri trasa o długości 15 km, obliczana na 6-8 godzin marszu. Najwyższy punkt to przełęcz Baki (2460 m.n.p.m.). Widoki na górę Mazeri i Uszbę – końcowy punkt to wioska Etseri, leżąca na wysokości 1400 m.n.p.m.

- z Uszguli do Mami - trasa o długości 23 km, obliczana na 8 godzin marszu. Znaczna część poprowadzona jest ścieżką na wysokości ok. 2750-2900 m.n.p.m. - z pięknymi widokami na główny grzbiet Kaukazu, mijamy też małe polodowcowe jeziorko. Po przekroczeniu przełęczy Latpari ścieżka obniża się w kierunku wioski Mami, leżącej już w Dolnej Swaneti.

 

Ze względu na zalegający na przełęczach śnieg rekomendowany okres na przejście większości wyżej wymienionych szlaków to 1 czerwca – 15 października. W innych okresach warto być przygotowanym na warunki zimowe. Nasza grupka szła z Uszguli do Mestii (nieco modyfikując i nieco skracając ostatni odcinek płatnym autostopem) oraz do jezior Koruldi – z tych tras pochodzą wszystkie zdjęcia. Oba warianty mogę z czystym sumieniem polecić jako bardzo piękne i widokoweWink

 

Góry Swaneckie

Góry Swaneckie - widok z okolic jeziorek Koruldi

fot.: Paulina Wojciechowska

 

Do Mestii można się dostać marszrutką z Kutaisi (od maja 2013 tanie loty Wizzair  z Warszawy do Kutaisi!) lub marszrutką, a nawet transportem lotniczym z Tibilisi.  Aby dostać się do Uszguli i innych okolicznych wiosek można wynając taksówkę lub próbować łapać stopa. W Mesti zakwaterować się możemy na kwaterach prywatnych lub nawet w hotelach. Jeśli na trekking nie chcemy zabierać ze sobą namiotu – w Uszguli a także w pozostałych wioskach na trasie znajdziemy guesthousy z najbardziej podstawowym wyposażeniem – te które widziałam były raczej czyste, choć bez większych wygód. U gospodarczy możemy także zamówić posiłki – a gruzińskie jedzenie jest naprawdę fantastyczne!!! W mniejszych miejscowościach może być trudność z zaopatrzeniem się na drogę (sklep widziałam tylko w Mestii), lepiej zabrać ze sobą zapasy jedzenia na całość trasy, w wioskach możemy za to kupić ser lub chleb (pycha!). Woda zaczerpnięta ze strumieni powyżej miejscowości jest na ogół czysta, w naszym przypadku obyło się bez uzdatniania. Gospodarze i pracownicy informacji turystycznej z przyjemnością pomogą nam w organizacji różnych aspektów naszej podróży, wiele spraw łatwiej złatwić dzięki nieformalnym kontaktom niż rezerwacjom przez internet. Gruzinom na ogół można zaufać, nie ma zwyczaju naciągania turystów na każdym kroku jak to bywa np. w Indiach.

 

 

W Gruzji łatwiej porozumieć się po rosyjsku niż po angielsku – ten drugi język znają raczej młodsi oraz pracujący w większych ośrodkach turystycznych. W miejscach przeznaczonych dla obcokrajowców znajdziemy też angielskie napisy czy menu w restauracjach. Znacznie trudniej jest tam, gdzie turyści pojawiają się rzadziej – zarówno miejscowy język jak i "szlaczki", którym jest zapisywany nie przypominają niczego znanego Europejczykom, więc porozumienie się może być nie lada wyzwaniemSmile

 

 

Jeśli planujemy poważniejsze wędrówki lepiej nie ufać mapom, które kupić można w sklepie spożywczym w Mestii, ewentualnie w  informacji turystycznej– sprawdzone są za to stare rosyjskie mapy wojskowe, dostępne w internecie. Na rynku nie ma obecnie dobrych przewdoników z opisami tras trekkingowych.

 

Kholde

Zabudowania Khaldi, na drugim planie masyw Szchary.

fot.: Paulina Wojciechowska

 

Jeśli ktoś się zastanawia, czy wyjechać na trekking w Kaukaz - to już niech się dłużej nie waha Wink Gruzja jest stosunkowo tania, podstawowa infrastutura tusystyczna jest - a jeśli obawiamy się trudniejszych szlaków z pewnością znajdziemy odpowiadające naszm możliwością. Widoki są przepiękne, a kraj wciąż jeszcze dziki, czasem można mieć wrażenie, że cofneliśmy się o setki lat wsteczLaughing Mam nadzieję, że uda mi się tak poukładać obowiązki i inne podróże, żeby wrócić tam w niedalekiej przyszłości!

Przed świętami wielkanocnymi wybraliśmy się na krótką wycieczkę skiturową do Gruzji. Był to nasz pierwszy kontakt z Kaukazem, rejonem, w ktorym 12-milionowa populacja używa pięciu różnych alfabetow (gruziński, ormiański, ruski, "nasz" plus na ogół podobny azerski), i w którym raczej nie mówi się żadnym z języków bliskim naszym sercom. Język gruziński jest, zgodnie z naukową wykładnią, podobny z grubsza do niczego i nauczenie się go nie wchodziło w rachubę. Zachęceni jednak sukcesami w nauce rumuńskiego, na dzień przed wyjazdem nabyliśmy pozycję pt. Rosyjski - rozmówki last minute. W pociągu do Warszawy, z pomocą przypadkowo spotkanego towarzysza podróży władającego językiem Putina, pardon, Puszkina, ćwiczyliśmy: diewuszka, skolka stoi biliet w... i tak dalej.

 

Lądując w Tbilisi dysponowaliśmy ww. pozycją, przewodnikiem Lonely Planet po rejonie, skanami map Gruzji 1:100 000 w telefonie komórkowym (każda opisana: Gruz. CCP), a także nazwą szczytu: Didi Abuli (który jest najwyższym wierzchołkiem Małego Kaukazu). Lista spraw do załatwienia w stolicy obejmowała: zdobycie sensownej mapy, paliwa do gotowania, pożywienia i znalezienie dworca autobusowego Didube, z którego miał odjeżdżać busik w interesujący nas rejon. Generalnie, udało sie tylko to ostatnie. Po wyjściu z metra na stacji Didube oczom naszym ukazał się... chaos. Dworzec autobusowy w tych stronach to nie kasy i stanowiska. To po prostu plac z ktorego odjeżdżają busiki. Masa busikow. A dokąd? I o której? ... Rozkład jazdy? Nie ma czegoś takiego! W zasadzie proces odnalezienia odpowiedniego autobusu trwał 15 minut, ale był tak emocjonujący, że pozostałe sprawy zeszły na dalszy plan i ruszyliśmy w rejon Javakheti dosyć... nieprzygotowani.

 

 


Lokalizacja:

Filmy

Więcej

Zaufali nam

  • Cloudware
  • Nordea
  • PKP Cargo
  • POLD-PLAST
  • KDPW

Galeria zdjęć

Galeria zdjęć
Więcej galeri

Nasz sprzęt

  • Skutery Arctic Cat

    Tylko u nas najnowsze modele 2013 Arctic Cat m8 i T570. Zapraszamy na wyprawy skuterami po głębokim śniegu. Jazda w puchu, możliwość podszkolenia swoich umiejętności, skoki na skuterach dla wytrwałych.

  • Skutery górskie HRC

    Tylko u nas najnowsze modele 2013 Arctic Cat m8 i T570. Zapraszamy na wyprawy skuterami po głębokim śniegu. 

  • Quady Arctic Cat

    Quady Arctic Cat. Wszystkie quady z wyciągarkami, gniazdo zapalniczki. Super wygodne i mocne quady

  • Pontony Snow Rafting

    Snowrafting. Super atrakcja zimowa podczas imprez zimowych. Pontony 8 osobowe

  • Pojazdy Gasiennicowe 17 osob

    Wspaniała górska zimowa atrakcja. Hagglunds Volvo bv206. Pojazd gąsiennicowy. Szczególnie polecany podczas zimowych imprez. Jeżdzi po wszystkim oraz plywa ! 

  • Ratrak 10 osob. Jedyny w Polsce

    Super atrakcja zimowa. jedyny w Polsce ratrak do przewozu klientów. Z nami dojedziesz na szczyt !

  • Samochody terenowe Land Rover

    Samochody terenowe Land Rover Discovery I, Discovery II, Defender 110, Defender 130. 26 samochodów na letnie atrakcje w górach i zimowe eventy w górach

NASI PARTNERZY